Pół roku po rozstaniu, kiedy już myślałam, że wszystko sobie poukładałam, kiedy wstałam i żyłam, uśmiechałam się, planowałam, czerpałam radość z codzienności… Nagle wszystko wróciło. Cały żal, poczucie krzywdy, ból duszy… Jezu kochany, kiedy to się skończy? Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź 1 2015-11-24 22:37:16 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Temat: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Cześć wiem czy już takie tematy były czy nie, bo jestem tutaj pierwszy raz. Chciałabym opowiedzieć Wam swoją historię miłosną, która trwała dwa lata. Od razu chciałabym zaznaczyć, że będzie ona dłuższa. Moja miłość przyszła nagle i bardzo szybko postępowała do przodu, a na dodatek była pierwszą. Pochodzimy z tego samego miasteczka. On starszy o 10 lat, niezbyt urodziwy i pochodzący z biednej rodziny, która słynie z niezbyt dobrej opinii, a ja młoda uważana zawsze za ułożoną, mądrą, ładną i niedostępną dziewczynę z bardzo dobrej i dość zamożnej rodziny. Nasz kontakt zaczął się od kiedy poszłam na studia. Na początku tylko pisaliśmy smsy, później zaczęliśmy rozmawiać przez telefon aż w końcu zaczął mnie odwiedzać w mieście, w którym mieszkałam oddalony od naszej miejscowości o 100 km. Wszystko działo się w tajemnicy przed rodzicami i znajomymi, bo wiedzieliśmy, że moja strona nie będzie zadowolona z tego związku. Po nie całych dwóch miesiącach oficjalnie zostaliśmy parą. Na początku spotykaliśmy się bardzo rzadko, ale później coraz częściej wręcz codziennie. On potrafił robić 200 km dziennie żeby się ze mną spotkać. Kiedy mieliśmy się nie widzieć jeden dzień, to nie mogliśmy dać sobie z tym rady. W końcu razem zamieszkaliśmy też w tajemnicy. Tak było przez 8 miesięcy. Czułam się z nim wspaniale. On był taki idealny i czuły. Kiedy wracałam późno z pracy to zawsze miałam zrobioną kolację. Często dostawałam kwiaty, to dzięki niemu zaczęłam studiować to co chciałam. Kiedy byłam chora, to skakał jak nad dzieckiem. Byłam taka szczęśliwa. Podobno aż mi się śmiały oczy. Dbaliśmy o siebie wzajemnie. Do momentu kiedy musiałam wrócić do rodzinnego domu na rok. Dwa ostatnie dni przed wyprowadzką strasznie płakaliśmy oboje. Jak wróciłam powiedziałam rodzicom o wszystkim jednak oni kazali mi przestać się z nim spotykać ja nie dałam za wygraną. Po dwóch miesiącach kłótni i awantur zaakceptowali nas. Byliśmy tacy szczęśliwi, ale to było tylko chwilowe, bo trwało trzy miesiące, a im chodziło tylko o wesele kuzynki żebym miała z kim iść. Później znowu zaczęły się awantury. Mogliśmy spotykać się tylko raz w tygodniu w sobotę od 20 w nocy do 4, bo taki miałam wyznaczony czas i to jeszcze poza domem. Wtedy siedzieliśmy w samochodzie nad wodą albo jeździliśmy po różnych wioskach. Jednak zaczęli nam skracać kontakt to zera, a ja bałam się tak protestować, bo nigdy nie mogłam wygrać. W końcu ja całe święta spędziłam zamknięte w pokoju leżąc w łóżku u siebie, a on u siebie. Łączył nas tylko telefon. On po Nowym roku zmienił pracę i wyprowadził się do miasta oddalonego o 80 km i zaczął mnie namawiać jednak ja się wahałam, bo miałam w domu koszmar związany z jego wyprowadzką. A on zaczął się zmieniać przestawałam czuć że mnie kocha z miesiąca na miesiąc było coraz gorzej. Ja jeździłam do szkoły co tydzień jednak jeden tydzień byłam u niego a drugi w szkole. Każdy mój odjazd kończył się płaczem moim i jego. W końcu przestał mówić do mnie czułe i wyznawać miłość, zrywał ze mną kiedy chciał i ile chciał, a ja zawsze płakałam i go błagałam o powrót albo sam wracał i tak było w koło. W końcu latem ze mną zerwał ja już nie miałam siły i postanowiłam, że to koniec. Po tym wszystkim dostałam mieszkanie które było położone 100 km od rodziców. On za to błagał mnie żebym do niego wróciła, prosił o spotkanie, mówił że nigdy nie przestał mnie kochać, pisaliśmy, rozmailiśmy przez telefon. Czułam, że się zmienił, ale nie chciałam się spotkać, bo bałam się powrotu tego wszystkiego. Tak walczył pół roku, a ja znowu się do niego zbliżyłam. W końcu stwierdził, że on już tak dłużej nie może. Wiedział, że to popsuł, ale chciał to naprawić a ja znowu się bałam. Stwierdził, że musimy zerwać kontakt i powiedział, że pisze z jakąś, ale boi się nowego związku, bo najpierw musi zapomnieć o mnie. Kiedy to usłyszałam myślałam że świat się zawalił byłam strasznie zazdrosna, a teraz codziennie płacze. Tęsknię za nim. Kiedy znowu był i wiedziałam, że zadzwoni czy napisze, to byłam szczęśliwa. Wiem, że to wszystko jest dziwne, ale ja go chyba kocham i strasznie za nim tęsknię. Co o tym sądzicie ? 2 Odpowiedź przez TenObcy 2015-11-24 23:01:37 TenObcy Powoli się zadomawiam Nieaktywny Zawód: bezdomny Zarejestrowany: 2015-11-19 Posty: 56 Wiek: 42 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Ile Ty masz lat, bo nie doczytałem... 12? 15? 3 Odpowiedź przez majkaszpilka 2015-11-24 23:09:10 majkaszpilka Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-07-30 Posty: 4,815 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? "Ale ja go chyba kocham"...Daj chłopakowi spokój,niech sobie ułoży w tym czasie odetniesz się od mamusi i tatusia,bez żalu straconego rodzimego majątku, przez taki "mezalians". Stopki nie będzie 4 Odpowiedź przez Nyna17 2015-11-24 23:31:10 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Dla sprostowania mam 22 lata. Natomiast jeżeli chodzi o ten rodzinny majątek, to proszę nie uważać mnie za materialistkę gdy nie zna się ze wszystkimi szczegółami całej historii. 5 Odpowiedź przez majkaszpilka 2015-11-25 00:04:13 majkaszpilka Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-07-30 Posty: 4,815 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? No dobrze,inaczej zatem. Jesteś już dużą dziewczynką,zakochaną(chyba),a mówisz,że miałaś wyznaczane godziny spotkań,że chłopak był potrzebny jako osoba towarzysząca na wesele...itd, się protestować,bo nie nigdy nie sorrki,ale jakoś to do mnie nie Cię w wieży za siedmioma,górami i rzekami,że nie mogłaś się z nim spotykać? Stopki nie będzie 6 Odpowiedź przez verdad 2015-11-25 09:21:24 verdad Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-08-18 Posty: 1,395 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?A dlaczego piszesz, ze on to popsul ?Moze cos zle zrozumialam, ale uwazam, ze to zepsuli Twoi rodzice i Ty za rodzicow masz ? Zgodzili sie na Wasz zwiazek tak na niby, zebys miala isc z kim na wesele ?A potem rozwalili Wasz zwiazek, bo on jest nieodpowiednia partia dla Ciebie ? Dziwny tok wesele to uroczystosc rodzinna i zaprasza sie Twojego chlopaka rodzinie ? Po co ?Ale jak to zwykle bywa, prawda jest po srodku. Dlaczego az tak bardzo rodzice sie sprzeciwiali Waszemu zwiazkowi ? Co mu zarzucali ? Oprocz 10 letniej roznicy wieku miedzy Wami i tego, ze byl mniej zamozny, mil cos jeszcze na sumieniu ? Tak ze moja pierwsza mysl po przeczytaniu Twojego posta to byla taka jaj wyzej napisalam, ze zepsuli Wasz zwiazek Twoi rodzice za Twoja akceptacja, ale zaczelam glebiej myslec i uwazam, ze moze rodzice wiedzieli cos o nim, czego nam nie napisalas. Moze po weselu czegos sie dowiedzieli o nim ? Moze on zachowywal sie nie tak jak powinien ? A oni, zeby Cie chronic, skutecznie Was oddzielili. 7 Odpowiedź przez lifrinat 2015-11-25 09:29:57 lifrinat Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-01-19 Posty: 710 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Napisz może z jakiej rodziny pochodzi twój luby - pisałaś, że nie cieszą się oni zbyt dobrą opinią. Może i on nie ma dobrej reputacji? Rodzice nie działali w ten sposób bez powodu. Prawdopodobnie, kiedyś im podziękujesz za to . 8 Odpowiedź przez Cyngli 2015-11-25 09:41:25 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Swoim brakiem zdecydowania i dziecinnością zniszczyłaś ten związek. szukasz na forum? 9 Odpowiedź przez GabrielaKlym 2015-11-25 12:10:24 GabrielaKlym Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-08-16 Posty: 1,001 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Też nie rozumiem dlaczego niby on to popsuł. W tym wieku słuchać się rodziców, którzy wydzielają godziny spotkań? Każdy normalny by się wyprowadził, poszedł do pracy i miał gdzieś ich pieniądze. gdykochamy 10 Odpowiedź przez Nyna17 2015-11-25 15:35:17 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Zgadza się, że on też nie cieszył i nie cieszy się dobra opinią. Jest on postrzegany w naszym miasteczku jako osoba, która nie ma szacunku do swojego ojca, jako osoba, która często zmienia pracę, która siedzi u kolegi na kawie zamiast pomóc swojemu ojcu kiedy ma w czasie sezonu dużo pracy. Ja jednak miałam na ten temat inne zdanie, bo wiedziałam dlaczego taki jest. Na weselu było wszystko w porządku bardzo ładnie się zachowywał. Rodzice zarzucali mu wszystko. To, że jest starszy, że ma niezbyt dobrą rodzinę, to że nie należy do urodziwych i to że nawet nie jest zamożny. Oni mi tłumaczyli, że nie chodzi im tak bardzo o majątek ani o wygląd tylko o to że jest starszy, o to że ma taką opinię i o to że ciągle zmienia pracę. Czuję, że nadal go kocham i za nim tęsknię. Wczoraj z nim nawet rozmawiałam, bo i powiedział mi, że musi w końcu o mnie zapomnieć, bo już nie daje sobie rady emocjonalnie, za bardzo tęskni i kocha. Mam wrażenie, że on chcąc od tego wszystkiego uciec zaczyna plątać się w związek z kobietą od siebie starszą i to jeszcze z dzieckiem. Zrozumiałam, że wina za ten rozpad związku leży po stronie rodziców, bo kiedy oni o tym nie wiedzieli, to było cudownie. On kochał mnie aja jego. Dopiero później zaczęły się kłótnie, rozstania. Czuję, że go tracę, a tego nie chcę. Zrozumiałam swoje błędy i chce go odzyskać tylko nie mam pomysłu jak. 11 Odpowiedź przez Nyna17 2015-11-25 15:50:05 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Droga majkaszpilkaNie mogłam się z nim spotykać, bo za każdym razem kiedy mówiłam, że się dziś spotykamy, to zaczynała się awantura i płacz przed wyjściem i po przyjściu moim. Ja zawsze byłam grzeczną dziewczynką, która się nie buntowała. Jeździłam na imprezy tam gdzie mi pozwalano i wracałam wtedy kiedy mi kazano nawet na studia poszłam takie jakie mi kazano. Zawsze były pytania gdzie, po co, na ile, za co, dlaczego, z kim, z czym nawet jak mieszkałam daleko. No więc kiedy zaczęłam się buntować, to było nie do zrozumienia. On też nie rozumiał dlaczego tak sobie pozwalam. Twierdził, że się zmieniłam, że z uśmiechniętej, pełnej życia i energii dziewczyny stałam się płaczącą i użalającą się "kurą domową". To dzięki niemu rzuciłam studia jakich nie chciałam, a zaczęłam jakie chciałam i to też wywołało duży gniew. Cały czas powtarzali, że to on mnie tak buntuje i to przez niego tak się zmieniłam. 12 Odpowiedź przez czytamlogi 2015-11-25 16:25:25 czytamlogi Zbanowany banita Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-09-16 Posty: 129 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? No tak to już jest w dorosłym życiu. sursum corda 13 Odpowiedź przez Cyngli 2015-11-25 16:33:28 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Nie, nie zrozumiałaś swoich nie rodzice są winni rozpadowi Waszego związku, tylko dorosła, gdyby Ci zależało na tym człowieku, to byś zrobiła wszystko, by z nim postawić się rodzicom - poszukać pracy, iść na swoje. Co Ty takiego zrobiłaś, by walczyć o swój związek?Jedno wielkie NIC. 14 Odpowiedź przez unhappy_m 2015-11-25 16:42:22 Ostatnio edytowany przez unhappy_m (2015-11-25 16:50:27) unhappy_m Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-19 Posty: 32 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Upisałam się i mnie wylogowało, no szlag by to... ale cóż, jeszcze raz spróbuję...Wiem, że wiele rzeczy po prostu nie da się przekazać pisząc, ale mam wrażenie czytając Twoją historię, jakbym czytała opowieść żywcem wyjętą z 'Bravo", albo innego pisma dla nastolatek. Przepraszam za szczerość. Ale to pewnie dlatego, że wydaje się ona tak sztampowo przejaskrawiona, jakby to był skrócony scenariusz jakiegoś melodramatu z lat 50...Młoda, ułożona dziewczyna z przykładnej rodziny, on - starszy, żyjący na marginesie. Mezalians. 100% tragiromantyzm. To tak na rozluźnienie, a teraz już o życiu...Moim zdaniem musisz się porządnie nad tym wszystkim zastanowić. Wiem, że rodzice Ci kijem do głowy niczego nie wbiją, a wręcz mogą narobić wiele szkód swoją postawą. Nie wnikam w to jaki jest naprawdę Twój chłopak, bo to, co piszesz - to jedno, to, co myślą Twoi rodzice - to drugie, a to, jak jest naprawdę - to też jaka jest wiejska mentalność, bo sama mieszkam na wsi i czasem egzystowanie tutaj to wieczny survival. Ty sama musisz się zastanowić czy chciałabyś życia u boku tego człowieka. Wiem, że to trudne, ale musisz na chwilę na bok odłożyć uczucia, w jakiś sposób odsączyć swoją miłość od tego wszystkiego i pomyśleć czy chcesz z nim ŻYĆ - w pełnym znaczeniu tego miałam trochę podobną sytuację kiedyś. Zakochałam się w liceum w chłopaku starszym o 5 lat. On nie cieszył się pochlebną opinią w moim środowisku. Wyrzucili go z liceum, powtarzał klasy zaocznie. Nie miał stałej pracy, tak po prawdzie nie bardzo mu się chciało pracować. Był wiecznie bez pieniędzy, włóczył się z kolegami i chlał tanie wina. Jego ojciec, bezdomny alkoholik. Jego synowi nie wróżono lepszej przyszłości. Zresztą nie bardzo chciał z tym nic zrobić, choć zarzekał się, że nie chce być taki, jak jego ojciec. Miał wieczne wahania emocjonalne, mówił, że świat go nie rozumie... Do moich rodziców dochodziły słuchy z kim się zadaję. Zaczęły się rozmowy, a ja oczywiście się buntowałam, jak to jeszcze nastolatka. Zaczęły się kłamstwa, że nocuję u koleżanki (a nocowałam u niego)... i tak dalej. Bo przecież ONI NIE ZNALI GO TAK, JAK mnie to wszystko po prostu imponowało. Byłam w starszym środowisku. Czułam się wyjątkowo na pewien sposób, mogąc być częścią tego nierzozumianego świata. Byłam dla niego oparciem. Dochodziło do tego, że dawałam mu pieniądze (choć sama miałam tyle, co dostałam od rodziców), bo mówił, że nie ma za co jeść. Po czym się okazywało, że wszystko wydawał na papierosy i tanie wina. Ale ja byłam wyrozumiała i cieszyłam się, że mogę mu jakoś pomóc po prostu będąc. Bo wiecznie mnie wychwalał jaka to jestem dobra i na mnie nie zasługuje. Ale tak było falami, bo innymi razy wydzwaniał do mnie w nocy, że właśnie kończy ze swoim życiem, bo jest nieudacznikiem... bo kocha inną kobietę... bo jestem dla niego za dobra... a ja głupia pędziłam znowu, żeby mu pomóc. Aż w końcu po 1,5 roku musiałam sama przejrzeć na oczy. I odcięłam się od niego. Było mi ciężko. Ale musiałam po prostu dojrzeć sama do takiej decyzji. I potem było mi z nią bardzo dobrze. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak by moje życie teraz wyglądało, gdybym była z nim dłużej...Nie porównuję swojej sytuacji do Twojej. Ale zmierzam do tego, że musisz sobie zdać sprawę z tego, że póki sama czego nie doświadczysz, niczego nikt na siłę Ci nie udowodni. Na tym polega życie - na uczeniu się na własnych błędach. co mi dokładnie chodzi? Chodzi o to, że musisz sobie uświadomić, że musisz zastanowić się nad tym związkiem porządnie. Dla siebie samej. Nie dla rodziców, nie dla niego. Dla siebie. Może pomoże Ci to, co mi pomogło wtedy? Wyobraź sobie, że z nim jesteś na zawsze i zadaj sobie pytanie - czy tak chcesz żyć? Czy z tym człowiekiem chcesz być? Czy widzisz w nim stabilnego partnera, z którym idziesz przez życie? Kochacie się, więc może się zdarzyć tak, że przydarzy Wam się dziecko... Wyobraź sobie to i pomyśl jak wygląda Wasze życie? Jak jesteście w stanie się utrzymać? Jak żyjecie na co dzień? Czy widzisz w nim kogoś, kto jest dla Ciebie wsparciem w codziennych sytuacjach? Kto buduje razem z Tobą dom, rodzinę? Wiem, że nie każdy związek musi się kończyć małżeństwem, dziećmi. Ale jest to dość prosty i szybki test moim zdaniem, bo jesteś jeszcze młoda i masz przed sobą całą przyszłość, którą możesz kreować sama. Musisz więc na chwilę odstawić na bok uczucia i zdroworozsądkowo pomysleć o tym też w takim aspekcie. Ty najlepiej go znasz, widzisz jak Wasza relacja wygląda. Jeśli odpowiesz sobie twierdząco - "tak, widzę to jasno i pewnie", to znaczy, że masz o co walczyć. I masz prawo to robić, bo jesteś dorosła. A razem na pewno sobie dacie radę. 15 Odpowiedź przez majkaszpilka 2015-11-25 16:42:53 majkaszpilka Zbanowany Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-07-30 Posty: 4,815 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Nyna17 napisał/a:Droga majkaszpilkaNie mogłam się z nim spotykać, bo za każdym razem kiedy mówiłam, że się dziś spotykamy, to zaczynała się awantura i płacz przed wyjściem i po przyjściu moim. Ja zawsze byłam grzeczną dziewczynką, która się nie buntowała. Jeździłam na imprezy tam gdzie mi pozwalano i wracałam wtedy kiedy mi kazano nawet na studia poszłam takie jakie mi kazano. Zawsze były pytania gdzie, po co, na ile, za co, dlaczego, z kim, z czym nawet jak mieszkałam daleko. No więc kiedy zaczęłam się buntować, to było nie do zrozumienia. On też nie rozumiał dlaczego tak sobie pozwalam. Twierdził, że się zmieniłam, że z uśmiechniętej, pełnej życia i energii dziewczyny stałam się płaczącą i użalającą się "kurą domową". To dzięki niemu rzuciłam studia jakich nie chciałam, a zaczęłam jakie chciałam i to też wywołało duży gniew. Cały czas powtarzali, że to on mnie tak buntuje i to przez niego tak się miej świadomość, że jak kiedyś rozpoczniesz "samodzielne życie"?????Zostaniesz żoną, mamą, to będziesz gotowała zupkę taką jaką mama chce,wychowywała dzieci tak rodzice chcą,żyła pod ich dyktando?Naprawdę jesteś tak bezwolną kukiełką?Dorosła jesteś. Stopki nie będzie 16 Odpowiedź przez Nyna17 2015-11-26 14:31:35 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Dzięki unhappy_mTo nie jest żadna historyjka z kolorowych pisemek dla nastolatek, to jest prawdziwa historia, a właściwie jej zarys. Jak bym chciała ją napisać całą, to by mi zajęło więcej niż jeden dzień, a faktycznie może przypominać scenariusz jakiegoś dramatycznego filmu. Mam wrażenie, że Ty jako nieliczna mnie tutaj rozumiesz. On nie był taki jak Twój, bo nie pije, nie pali. Ma pieniądze, bo pracuje tylko bardzo często zmienia pracę. Sam utrzymuje wynajmowane mieszkanie, samochód i życie. Natomiast reszta historii jest bardzo podobna. Kiedy zaczęły się awantury z rodzicami, zakazy i buntowanie, to też zaczęłam kłamać mówiąc, że będę spała u koleżanki, a tak naprawdę spałam u niego. Tylko że on od początku był kochany, czuły, opiekuńczy i taki był przez osiem miesięcy kiedy o nas nie wiedzieli rodzice. Później zaczęło wszystko się zmieniać a najgorzej zrobiło się po pół roku od momentu zakazu moich rodziców. Przestał wyznawać uczuć, przestał być opiekuńczy, stał się opryskliwy, podły i z dnia na dzień było coraz gorzej. Zrywał kiedy chciał i jak chciał. Jak na początku prawie w ogóle nie było kłótni tak później potrafiliśmy z błahostki zrobić awanturę na wielką skalę. Kiedy byłam u niego ostatni raz (o czym wtedy jeszcze nie wiedziałam), to powiedział mi takie zdanie "jak chcesz to wyjdź, nikt Cię siłą nie będzie trzymał" A ja zamiast wyjść wróciłam się i wszystko mu zapomniałam bez żadnego słowa przepraszam. Faktycznie kiedy było dobrze, to zastanawiałam się na odpowiedź na te pytania i chciałam spędzić z nim resztę życia nawet zaczęliśmy mieć plany, że po skończeniu studiów weźmiemy ślub. Na nasze pierwsze walentynki kupił dwie srebrne obrączki, które miały oznaczać symbol wiecznej miłości i miały przemienić się kiedyś w złote. Jednak wszystko zaczęło walić się od momentu zakazów rodziców. Ja miałam w domu piekło. Nikt sobie tego nie może wyobrazić dopóki tego nie przeżył na własnej skórze. On na początku to wszystko znosił, ale ile też można tolerować te upokorzenia w jego kierunku jak i moim. Potrafiliśmy się nie widywać miesiąc oprócz telefonu nic nas nie łączyło. W końcu zaczął wysiadać emocjonalnie i wszystko odbijało się na mnie, a ja zaczęłam zmieniać zdanie o nim. Bałam się wyprowadzić, bo nie wiedziałam czy wróci mój dawny ukochany, a z takim nie chciałam żyć. Teraz już wiem, że źle zrobiłam, bo wszędzie tam gdzie się wtrącają osoby trzecie, to nigdy dobrze nie będzie. Cała rodzina wiedziała jaka ja jestem straszna i niedobra dla rodziców i przez kogo taka się stałam. Rodzice nie przebierali w środkach jak chcieli tak mi powiedzieli i co chcieli to mi powiedzieli nawet do tego stopnia, że zaczęły się szantaże emocjonalne tylko po to żebym z nim zerwała. Nie wiedziałam co mam robić. Byłam strasznie skołowana. Kiedy wracałam do domu, to płakałam, bo nie wiedziałam co przyniesie ten tydzień, a on mi nie pomagał, bo z jednej strony rodzice dawali mi w kość, a z drugiej strony on. Po tym jak się wyprowadziłam na swoje, a on chciał się spotkać i pogadać, to ja bym się z nim spotkała tylko wiecie czego się bałam ? Rodziców. Tego, że się dowiedzą, że znowu wrócą awantury, bo wiele razy miałam powiedziane, że mam się z nim nie wiązać znowu. Wczoraj przyjechałam do rodziców i usłyszałam, że coś się wydarzyło, bo nie jestem taka sama jaka byłam ostatnio. Tak wydarzyło się, zrozumiała, że źle zrobiłam, że się z nim nie spotkałam i tego bardzo żałuję. Chciałabym się z nim spotkać, pogadać i wszystko wyjaśnić na spokojnie, bo wiele padło słów których nie powinno, ale boję się że on nie będzie chciał. Najpierw straciłam chłopaka, a teraz jeszcze przyjaciela w nim. Denerwuje mnie jak rodzice chodzą i cały czas rzucają jakieś słowa go obrażające, a wczoraj jak pisałam smsy z koleżanką to miałam zadane pytania z kim piszę, o czym , po co itp. Podejrzewam, że gdyby nie oni, to może miedzy nami było by dobrze. Nie wiem co mam teraz zrobić ? Mam żal do rodziców o kolejną stratę. Co ja mam teraz zrobić, bo jestem strasznie skołowana. Pomóżcie. 17 Odpowiedź przez Cyngli 2015-11-26 14:38:43 Cyngli Gość Netkobiet Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Nyna17 napisał/a:Nie wiem co mam teraz zrobić ? Mam żal do rodziców o kolejną stratę. Co ja mam teraz zrobić, bo jestem strasznie skołowana. żal do już wreszcie, czy dalej jesteś dzieckiem posłusznym rodzicom, czy dorosłą kobietą. 18 Odpowiedź przez Nyna17 2015-11-26 14:45:08 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?majkaszpilkaDokładnie u nas takie panują zasady w rodzinie. Młodsze roczniki muszą robić wszystko pod dyktando starszych i nie wolno się buntować ani sprzeciwiać, bo jest źle. Wiele razy chciałam mieć swoje zdanie i wtedy było źle. Kiedy rzuciłam studia, których nie chciałam, a zaczęłam które chciałam i to dzięki niemu, to nawet nie zdajecie sobie sprawy co to było. Miałam zarzucone kłamstwo, oszustwo i bunt. Za każdym razem padały takie zdania "Co ludzie powiedzą. Teraz to my na debili wyjdziemy, bo mówiliśmy co innego, a okazało się co innego." Ostatnio byłam u koleżanki, która mieszka raptem trzy przystanki dalej, to miałam powiedziane żebym nie piła i długo nie siedziała, bo na drugi dzień idę do urzędów załatwiać sprawy od rana, a i oczywiście musiałam dać znać jak wrócę do domu. Mnie to męczy. Z resztą on też powiedział mi trzy dni temu, że jestem mądrą, ładną, fajną i bardzo trzeźwo myślącą dziewczynką tylko jak na swoje lata mało samodzielną i poukładaną, bo robię wszystko co mi się narzuca. Ja się z tym zgadzam, bo nawet jak bym chciała coś innego, to nie mogę, bo tak zostałam wychowana i przez to skrzywdzona. 19 Odpowiedź przez unhappy_m 2015-11-26 15:00:24 Ostatnio edytowany przez unhappy_m (2015-11-26 15:04:22) unhappy_m Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-19 Posty: 32 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Nyna17Tak naprawdę nikt nie wskaże Ci właściwej drogi i nie powie co masz też mam problem z rodzicami, ale trochę innej natury. Nigdy nie byli typem arbitralnych stróży mojej nienaganności. W liceum miałam przyjaciółkę, która z kolei takich rodziców miała, więc wiem o co chodzi. Inwestowali w nią wiele, dawali jej wiele, ale w zamian oczekiwali, że będzie niczym dobra córeczka, z dobrego domu z wyższych sfer - wykształci się, nie wypije alkoholu dopóki nie wyprowadzi się z domu (albo najlepiej nigdy ;]), będzie chodzić na kółka różańcowe i dziewictwo straci dopiero z mężem, który oczywiście będzie spełniał wszystkie ich wymogi. I co? Córcia lubiła napić się równo ze swoją paczką, kłamać, że nocuje u mnie, bo mamy do zrobienia ważny projekt szkolny... Kiedy raz wylądowała na wytrzeźwiałce, bo ją miejska złapała z piwem na przystanku, to miała areszt domowy chyba przez pół roku. Oczywiście nie wyobrażaj sobie tutaj żadnej degeneracji - dziewczyna była naprawdę wrażliwa, inteligentna, miała wysokie wyniki w nauce, tylko po prostu potrzebowała normalnie najwyczajniej integrować się z rówieśnikami. Twoja sytuacja trochę przypomina mi jej to było w liceum! A Ty masz 22 lata, niedługo będziesz po studiach! Nie wyobrażam sobie DLACZEGO tak bardzo słuchasz swoich rodziców? Po części to rozumiem, bo ja też wiele rzeczy robię, żeby nie zranić moich rodziców. Mama nadal uważa mnie za dziecko i szantaż emocjonalny to wręcz jej specjalność. Ale nigdy bym sobie osobiście nie pozwoliła, by rodzice w tym wieku tak mieszali w moje życie uczuciowe...Jestem praktycznie przekonana, że Twojego chłopaka zaczęło to frustrować. Swoim zachowaniem - uległością wobec rodziców, brakiem walki o Wasz związek - pokazałaś mu, że Ci tak naprawdę na nim nie zależy. Wykazałaś słaby charakter. To się tak ciągnęło i w końcu zaczęło go to męczyć. Ludzie są różni i równie reagują na pewno sprawy. Być może on zareagował złością, odepchnięciem Ciebie. W końcu dlaczego on ma się starać, skoro Tobie nie zależy na tym aż tak, żeby w wieku 22 lat nie postawić się rodzicom? Uniezależnić się od nich dla siebie, dla niego. Dla Was. W jego oczach nie postawiłaś na ten związek. Poczuł się mniej ważny, być może nawet odrzucony. Być może i przez to wpłynęłaś też na jego samoocenę. Pisałaś, że nie cieszy się popularnością wśród ludzi i ma słabą relację z ojcem. Być może ma z tym głębszy problem niż wydaje się to Tobie, czy nawet jemu..? Może Twoje postawy utwierdziły go w tym, że nie jest wart by o niego walczyć? Podsyciłaś jego niską samoocenę i przechodzi teraz wewnętrzny konflikt. A wierz mi - od miłości do urazy, czy czasem nawet nienawiści jest niewielki krok. Ma do Ciebie ogromny żal i nie potrafi go inaczej wyrazić. Tak mi się z takimi uczuciami przez dłuższy czas potrafi dobić, wierz mi. Ja wpadłam w depresję, bo nie potrafię sobie poradzić z samą sobą i odbiło się na moim mężu. Najpierw mówił, że mnie kocha i nie zostawi z tym, będzie się starał. Ale po roku męczarni stwiedził, że nie chce już walczyć. Że nie potrafi mi powiedzieć, że mnie kocha. Jest zmęczony. Widzię tu pewne podobieństwo - Twój chłopak nie widział walki z Twojej strony i zaczął rezygnować, musząc zmagać się z Twoimi rodzicami, losem na który przyzwoliła osoba, którą kocha i być może z poczuciem brakiem własnej wartości. Ma dosyć czekania, frustruje go, że jego szczęście (bo to też jego szczęście!) zależy od rozkapryszonych rodziców dorosłej przecież kobiety, która swoją postawą pokazuje brak dojrzałości. Może też zaczął obawiać się Ciebie? Może zastanawia się czy jest sens wiązać swoje plany na życie z osobą, która jest tak zależna od innych? która nie ma swojego zdania, jest uległa. Może boi się, że całe Wasze życie takie będzie? Że Wasza przyszłość będzie wiecznie zależna od Twoich rodziców, czy opinii społecznej? 20 Odpowiedź przez Nyna17 2015-11-26 17:13:19 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Wszystko co piszesz jest jedną wielką prawdą. Mówisz to samo co on mówił mi i co teraz zrozumiałam ja. Jestem za pardzo podległa swojej rodzinie. Oni mieszają się we wszystko kompletnie we wszystko i nie dość że oni się mieszają, to jeszcze babcia się miesza. Kiedy jestem u siebie, to muszę codziennie dzwonić i spowiadać się co robiłam, co jadłam, gdzie i z kim byłam. On od początku wiedział, że jestem strasznie trzymana pod kloszem i uważana za grzeczną i ułożoną dziewczynkę. Jednak kiedy zaczął mnie bardziej poznawać, to uważał, że naprawdę jestem inna. Twierdził, że rodzice robią mi krzywdę i to bardzo dużą krzywdę i miał rację, bo zaczynam się czuć przytłoczona. Na początku mojego powrotu do domu nic złego nie mówił na ich temat, ale później zaczął zmieniać zdania. Denerwowało go to, że w domu robię wszystko i jeszcze ciągle mają do mnie pretensje. Ja jednocześnie byłam służącą, opiekunką, sprzątaczką, kierowcą i kucharką, a ciągle mówili, że jestem nie dobra. Nie powiem, bo zaczął mnie wspierać, ale później sam zaczął potrzebować tego wsparcia. Kiedy dowiedzieli się, że się wyprowadził, to zaczęli rzucać do mnie takie hasła "No idź do niego, ale niedługo wrócisz", "Jesteś za młoda żeby brać sobie takiego starego ch......." i takich tekstów było pełno. Nie wiem jak mam się odciąć od nich. Kiedy zaczynam znowu się stawiać, to znowu zaczynają się pretensję. Wiem, że ja mam 22 lata i jestem już bardzo dużą dziewczynką, ale nie mam swojego życia w ogóle. Codziennie będąc u siebie muszę wykonywać trzy telefon do mamy, taty i babci żeby im powiedzieć co dziś u mnie się działo, a jak tego nie zrobię, to oni dzwonią. Zaczyna mnie to męczyć jednak kiedy chce trochę wolności, to zaczynają się pretensje z ich strony. Kiedy dowiedzieli się, że związałam się z nim to kiedy babcia rozmawiała ze sąsiadami, to mówiła, że miała mądrą wnuczkę, a teraz ma bardzo głupią wnuczę. Kiedy jechaliśmy razem do kina co też spowodowało wielki sprzeciw to słyszałam "Jak Cię przywiezie ten ch......, to niech sp..... do domu i nie wchodzi do naszego". Ja mu się nie dziwię, że nie chciał ze mną być, bo ja też nie chciałabym być z chłopakiem, którego rodzina cały czas by mnie obrażała i się mieszała w mój związek. Dziś też już słyszałam, że mam się z nim nie wiązać znowu i że osoba, która pasuje do naszej rodziny, to chłopak albo nie ładny a bogaty albo chłopak ładny a biedny, a najlepiej to ładny i bogaty. Ja zaczynam przestawać sobie z tym wszystkim radzić. Nie mam chłopaka ani żadnych znajomych, bo nikt nie jest odpowiedni do mnie. No a jeżeli chodzi o jego relacje z ojcem, to faktycznie jest to uzasadnione, bo kiedy był młodszy ojciec cały czas go odtrącał i patrzył w młodszego syna więc teraz ten odtrąca jego. Na co moi rodzice nie mogą patrzeć, bo dziecko nie powinno zachowywać się tak w stosunku do swojego ojca. Naprawdę nie wiem co mam robić. Straciłam chłopaka, a teraz jeszcze przyjaciela. Strasznie mi go brakuje i za nim tęsknię. Chciałabym się z nim spotkać i pogadać, ale boje się, że on nie będzie chciał. Chce się odciąć od rodziców i zacząć żyć swoim życiem, ale jak to zaczynam robić, to są wielkie pretensje. 21 Odpowiedź przez unhappy_m 2015-11-26 17:38:30 Ostatnio edytowany przez unhappy_m (2015-11-26 17:47:44) unhappy_m Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-19 Posty: 32 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? A co Cię powstrzymuje od tego, żebyś odcięła się od nich na jakiś czas realnie? Tzn. znalazła jakieś lokum dla siebie? Finanse? Bo moim zdaniem powinnaś się wyprowadzić z domu i zamieszkać SAMA lub znaleźć współlokatora/ów - wtedy jest łatwiej z kasą. I w ogóle jest jakoś mniej smutno. Wiadomo, że z innymi też trzeba umieć mieszkać. To czasem wielka sztuka - wiem, bo ze swoim mężem mieszkałam prawie 9 lat, a w trakcie studiów praktycznie co rok mieszkaliśmy z innymi ludźmi i nie zawsze było kolorowo... ale i tak przynajmniej lepsze to czasem niż bycie samemu w czterech nie mam tu na myśli zamieszkania ze swoim chłopakiem. Myśle, że to zły pomysł. Przynajmniej na razie. Raz, że musicie sobie wszystko wyjaśnić, a na to trzeba czasu. Leczenie ran trwa dłużej niż mogłoby się wydawać, choćby czasem wszystko wydawało się już okej. Poza tym chodzi o to przede wszystkim, żebyś pokazała rodzicom, że potrafisz sobie radzić sama, a nie udowodniła coś za pomocą buntu - a ponowne zamieszkanie z chłopakiem tak by właśnie musisz wcale słuchać tego, co mówią. Jeśli zadzwonią, jak juz będziesz mieszkać sama - i będą mieć pretensje, to powiesz grzecznie, że ich kochasz, ale nie pozwolisz sobie im się tak do siebie zwracać. To Twoje życie Jeśli oni Cię kochają to muszą to uszanować. I pewnie zrozumieją. Jeśli mają choć odrobinę oleju w głowie i mają na względzie naprawdę Twoje dobro. Ale póki co, to Ty im na wszystko pozwalasz. Nie nauczyłaś ich niczego swoją uległością. Przyzwyczaili się do Twoich postaw i Cię nie szanują jako indywidualnego człowieka. Jeśli pokażesz raz charakter i będziesz wytrwała w tym - pokażesz, że jesteś dorosłym człowiekiem, który sam stanowi o sobie - to oni zaczną Cię taką widzieć. Może im to długo zająć - znam wiejską mentalnośc doskonale. A co więcej, znam mentalność ludzi starszych. Jest BARDZO CIĘŻKA i czasem wydaje się być nie do pokonania. Tak już jest i tego nie zmienisz na siłę. Możesz to jedynie zmienić nie słowem, a skutecznym działaniem. Niestety. Ale musisz być stanowcza i przede wszystkim opanowana. Jeśli chcesz zachować z rodzicami dobre relacje na przyszłość - musisz wykazać się inteligencją i kulturą wobec nich. Nic za pomocą krzyku, płaczu, buntu. Ułóż sobie konkretny plan. Przemyśl każdy szczegół. Zaplanuj finanse, bo to bardzo ważna kwestia. Czym się zajmiesz, jak już będziesz poza domem. Z kim ew. zamieszkasz, gdzie. Jak już sobie wszystko ułożysz, działaj po cichu, żebyś mogła ich zaskoczyć potem tym jak sama świetnie dałaś sobie radę. A jak już będziesz gotowa, wstań pewnego dnia, idź do rodziców i postaw ich przed faktem dokonanym. Nie wdawaj się w kłótnie. Na spokojnie, może nawet z uśmiechem powiedz, że zaczynasz własne życie i bardzo chciałabyś, żeby w nim uczestniczyli, bo ich kochasz - ale tylko wtedy, gdy będą gotowi Cię wspierać. Póki NIE UDOWODNISZ rodzinie, chłopakowi i SOBIE, że potrafisz podejmować WŁASNE decyzje, to nic się nie zmieni. NIC. 22 Odpowiedź przez madoja 2015-11-27 00:22:11 Ostatnio edytowany przez madoja (2015-11-27 00:23:19) madoja Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2013-02-08 Posty: 2,445 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ? Miałam kiedyś niemalże identyczną gówniara, on troszkę starszy, z fatalną opinią, miejscowy chuligan, wiecznie bezrobotny, ale za to z wielkim poważaniem, wszyscy się go bali. W bliższym kontakcie był bardzo inteligentnym i zabawnym facetem. Nigdy mnie nie rodzice zabronili mi się z nim spotykać, też wyznaczali godziny w jakich możemy się się dostosowywałam, potem buntowałam. Postanowiłam walczyć o swoją miłość, olałam rodziców, był dla mnie tylko on, miałam gdzieś ich zakazy. W końcu - z trudem - to zaakceptowali, ale tylko dlatego że się oficjalnie zbuntowałam i żyłam wbrew ich nakazom i wiem czy było warto, bo - niestety to dla Ciebie straszne - ale rodzice bardzo często mają rację. Rozstaliśmy się, teraz uważam że zmarnowałam z nim czas. Nigdy nie utrzymał dłużej żadnej pracy, łatwo wdawał się w bójki, itd. Wtedy coś mnie zaćmiło że moja miłość go odmieni lub jakaś inna tego rodzaju bzdura...Na pewno nie chciałabym takiego męża dla swojej córki, więc teraz poniekąd rozumiem moją gdybym wtedy nie walczyła, pewnie nigdy nie mogłabym sobie tego wybaczyć i zawsze zastanawiałabym się czy coś ważnego byłam uczciwa z samą sobą, niczego nie - można na to spojrzeć z 2 stron: rodzice mają rację, ale jednocześnie należy walczyć o swoje wartości i o swoją miłość. 23 Odpowiedź przez unhappy_m 2015-11-27 10:16:01 Ostatnio edytowany przez unhappy_m (2015-11-27 10:16:52) unhappy_m Wkręcam się coraz bardziej Nieaktywny Zarejestrowany: 2015-11-19 Posty: 32 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?Zgadzam się z madojaDlatego radzę Ci Nyna17 stanąć na nogi samej - dla siebie jak wpływ na psychikę może mieć mieszkanie z rodzicami, zwłaszcza, w Twojej sytuacji, gdy jesteś taką ich marionetką. Gdyby nie moje studia i fakt, że mogłam na ich czas mieszkać poza domem, z pewnością byłabym jeszcze bardziej ubezwłasnowolniona - nawet nie tyle przez rodzinę, co przez siebie samą. Musisz zaznać życia i podejmować własne decyzje - nie dla chłopaka, czy kogoś innego, ale dla siebie. Skup się na własnej indywidualności, naucz się odwagi. Bo, gdy rodzice przeminą, a tak się stanie, albo, gdy Twój partner Cię zostawi - ten, czy jakiś inny - to nie będziesz wiedziała co ze sobą począć, będzie Ci gorzej. Ale pamiętaj - wszystko z rozwagą i na sookojnie. 24 Odpowiedź przez Nyna17 2015-11-27 17:18:03 Nyna17 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2014-07-29 Posty: 18 Odp: Pół roku czy tydzień po rozstaniu ?On już mnie zostawił, a ja właśnie tak się czuję. Nie wiem co mam dalej ze sobą zrobić, nie wiem jak mam żyć. Mam wrażenie, że zawalił mi się świat. Dziś już jest trochę lepiej, ale przez te ostatnie dni od soboty było strasznie. Przyzwyczaiłam się do kontaktu z nim. On od dwóch lat był w moim życiu dzień w dzień. Zawsze dzień zaczynałam od myśli o nim i kończyłam na myśleniu o nim. Nawet jak już nie byliśmy razem, to wiedziałam, że zadzwoni czy napisze, a teraz czuję się taka samotna. Kiedy wczoraj udało mi się z nim porozmawiać,, to stwierdziłam, że szkoda było mojego czasu dla niego. On strasznie zmienia zdanie. Kiedy ze mną zerwał, to mi płakał, że wszystko to jest jego wina, a wczoraj mi mówił, że wszystko co się wydarzyło, to jest tylko i wyłącznie moja wina. Po zerwaniu kiedy chciał do mnie mnie wrócić, to słyszałam, że mnie kocha, że nie może żyć bez zemnie. Potrafił wystawać pod moim blokiem i pod moją szkołą nawet pojawiły się szantaże, że coś sobie zrobi. A jak się okazał grał na dwa fronty, bo do mnie chciał wrócić, a z inną już się spotykał. On nie widzi w tym nic złego. Mało tego próbował mi uświadomić jaka jego nowa miłość jest wspaniała, bo raptem raz mu zrobiła kolacje kiedy on się kąpał zmęczony po pracy, a już zapomniał kiedy przez osiem miesięcy codziennie jak mieszkaliśmy razem, a ja studiowałam dziennie, to miał gotowy obiad jak wracał z pracy. Jak jeździłam do niego w weekendy kiedy mieszkał już na swoim, to mu sprzątałam, zmywałam i gotowałam. Nawet w swoje urodziny, to ja szykowałam mu śniadanie do łóżka. On był wiecznie zmęczony. A w przeciągu dwóch lat bycia razem do miał już trzy prace. Nawet kiedy mi rodzice nie pozwolili jechać z nim na wakacje, to pojechał sam. Ja to wszystko zawsze tłumaczyłam na jego korzyść. Ja jestem osobą bardzo rozgadaną i romantyczną, a on zaczął mi zarzucać, że ja bym tylko chciała rozmawiać i chodzić na spacery. Po wczorajszej rozmowie kiedy nie przebierał w słowach i potrafił momentami zmieszać mnie z błotem uświadomiłam sobie, że nie chce takiego chłopaka. Jeszcze powiedział mi, że specjalnie powiedział o tej dziewczynie, że jest taka idealna żeby mnie zabolało, a na koniec bezczelnie się rozłączył. Odpowiedziałam sobie na wszystkie pytania i uświadomiłam sobie, że rodzice mieli racje. Oni stali z boku i widzieli o wiele więcej niż ja o nim jak i o całej jego rodzinie. Postanowiłam wziąć się w garść i szybko o nim zapomnieć. To jest bardzo trudne, ale mam nadzieję, że dam rację. Najpierw zacznę od odbudowania znajomości, które urwały mi się właśnie przez niego, bo on żadnej mojej koleżanki i mojego kolegi nie tolerował. Jak kiedyś powiedziałam, że idę dziś z koleżankami do kina to miałam wielką awanturę i focha więc postanowiłam zrezygnować z kina specjalnie dla niego i tak było w wielu kwestiach. Ja mieszkam sama 100 km od rodziców w swoim własnym mieszkaniu, studiuje zaocznie, a teraz od pierwszego grudnia zaczynam pracę. Próbuję się pozbierać i stać się samodzielna, ale nie wiem czy mi to się uda Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź

Teraz – czyli po blisko pół roku – powrócił i wydał oficjalne oświadczenie, w którym odniósł się do wspomnianych zarzutów. Percy Hynes White wydał oświadczenie W nocy z wtorku na środę polskiego czasu Percy Hynes White opublikował oświadczenie na swoim profilu na Instagramie, a konkretnie na Instagram Stories.

Adriana Kalska i Mikołaj Roznerski doskonale odnajdują się we wspólnej pracy po rozstaniu. Ich nowe zdjęcia mogą dziwić. Adriana Kalska i Mikołaj Roznerski pojawili się razem na premierze spektaklu "Boeing Boeing", w którym oboje grają. Chociaż kilka miesięcy temu ogłosili, że ich związek to przeszłość, to wciąż wiążą ich zawodowe współprace a ich drogi często stykają się m. in. podczas pracy w teatrze. Oboje starają zachować profesjonalizm i robią wszystko, by ich prywatne spory nie wpływały na ich pracę zawodową. Adriana Kalska i Mikołaj Roznerski na premierze "Boing Boeing" Adriana Kalska i Mikołaj Roznerski rozstali się kilka miesięcy temu, jednak ich zawodowe drogi często się krzyżują. Właśnie świętowali premierę spektaklu Teatru Komedia "Boeing Boeing", w którym oboje dostali angaż. Sztuka opowiada historię Maksa, który jest poligamistą starającym się korzystać ze wszystkich jej zalet, jednocześnie unikając wad. Jest w związku z trzema stewardessami różnych linii lotniczych i dzięki pomocy międzynarodowego rozkładu lotów, udaje mu się organizować czas tak, by żadna z trzech narzeczonych nie dowiedziała się o sobie nawzajem. Pewnego dnia jednak to się nie udaje, a wszystkie panie zjawiają się u ukochanego jednocześnie. Spektakl ten cieszy się ogromną popularnością na całym świecie a teraz będzie miał swoją nową polską odsłonę. Na premierze nie zabrakło Adriany Kalskiej i Mikołaja Roznerskiego. Aktorzy pomimo tego, że jeszcze kilka miesięcy temu byli parą, nie unikają wspólnych zawodowych zleceń. Prywatne sprawy odkładają na bok i potrafią odnaleźć się w sferze zawodowej nawet jeśli okoliczności mogą wydawać się niekomfortowe. Tak prezentowali się podczas premiery spektaklu "Boeing, Boeing". TRICOLORS/East News Zobacz także: Te gwiazdy "M jak miłość" nie mają szczęścia w miłości! Cichopek, Kalska i Roznerski, Bosak... Adriana Kalska zachwyciła w sukience z odkrytymi plecami na premierze "Boeing Boeing" Adriana Kalska i Mikołaj Roznerski pojawili się na premierze spektaklu "Boeing Boeing". To jedna z niewielu imprez, na jakiej pojawili się razem po ogłoszeniu rozstania. Ich obecność jednak nie jest przypadkowa. W końcu oboje grają główne role w komedii wystawianej na deskach Teatru Komedia. Adriana Kalska na premierę "Boeing Boeing" wybrała czarną, delikatną sukienkę podkreślającą jej sylwetkę. Postawiła również na odważnie wyeksponowane plecy. Z uśmiechem na twarzy pozowała fotoreporterom, a dobry humor nie opuszczał jej ani na chwilę. VIPHOTO/East News Zobacz także: Adriana Kalska wbiła szpilę Mikołajowi Roznerskiemu? Opublikowała wymowny wpis Mikołaj Roznerski na premierze "Boeing Boeing" pojawił się w eleganckim garniturze. Nic dziwnego, że uwaga mediów skupiła się na Mikołaju i Adriannie. Jeszcze do niedawna byli ulubioną aktorską parą wielu sympatyków kina i filmu. Niestety pod koniec roku Adriana Kalska i Mikołaj Roznerki rozstali się. Byli partnerzy jednak nie chcieli jednak komentować powodów swojej decyzji. Mikołaj Roznerski zapytany o rozstanie unikał odpowiedzi. Adriana Kalska również wydała oświadczenie w sprawie rozstania, jednak zapewniła, że ich zawodowe drogi nie rozejdą się. I tak też się stało. Jednak nie każdy potrafiłby odnaleźć się na ich miejscu. Pawel Wodzynski/East News

Po jakim mniej więcej czasie podniosłyście się po rozstaniu, ale tak ZUPEŁNIE, że ex stał się Wam calkowicie obojętny, nawet bez nienawiści w jego stronę.

Pierwsze miesiące po rozstaniu chodziłam jak zamrożona. Nie czułam smutku, żalu, bólu, byłam w trybie przetrwania i tylko na to było mnie stać. Zostałam w sumie z dnia na dzień pozbawiona oparcia, miłości, opieki, pomocy i nie w głowie mi było rozpamiętywanie i przepłakiwanie dni. To okazało się moim największym problemem. W trybie przetrwania nie ma czasu na płacz, na skupianie się na emocjach, na przepracowanie tego, co się stało. Po prostu trwasz, bo musisz nakarmić dzieci, ubrać je, wychować, zawieźć na terapię i to, co zwykle robiłaś we dwójkę, nagle musisz robić sama, a nie masz pojęcia, jak ta druga osoba sobie z tym radziła, jak załatwiała, żebyś ty miała spokojną głowę. Takie zamrożenie trwało ponad pół roku. Trwałam. I nie analizowałam, nie przetwarzałam, uczyłam się, jak stawać na nogi samodzielnie. Czułam za to często złość, wściekłość, niesamowite wkurwienie, że to i tamto i owamto znowu muszę sama, znowu nikt nie pomoże, znowu muszę zebrać siły, zorganizować chłopców albo opiekę nad chłopcami, albo zapłacić komuś, z czego do chuja, żeby zrobił to za mnie. Czułam złość na te wszystkie "dobre" koleżanki, które obiecywały tłumnie mnie wspierać, a z których tylko jedna raz przyjechała posiedzieć godzinę. Zbierałam siły, żeby trwać, a potem odsypiałam to w liczbie nienormalnej, po 12-14-15 godzin. A w przerwach rysował się schemat książeczki dla dzieci, o tym, gdy mama śpi. Bo liczba godzin, w czasie których rozmawiałam z synami o sytuacji przekroczyła trzykrotnie liczbę godzin mojej osobistej terapii. Nie płakałam. Nie mogłam płakać. Zamiast płakać, spałam. I dopiero na terapii właśnie zrozumiałam, gdzie popełniłam błąd. Że oprócz spania powinnam robić coś jeszcze. Bo ten dłuższy wstęp nie jest po to, żeby się nade mną użalać, tylko po to, żeby uwypuklić, jak przespałam ten najważniejszy po rozstaniu/stracie moment. I jak bardzo ten moment jest ważny. I jak trudno jest go czasem zorganizować, a jednocześnie, jak bardzo jest to potrzebne. I przespałam go ja. Autorka wpisu sprzed lat "Twoje dziecko może płakać". Moment płaczu, żalu, bólu i z Bridget JonesGotye Somebody that I used to knowMiley Cyrus Slide awayABBA The winners takes it allYeah Yeah Yeahs RunawayHey ListSinéad O'Connor Nothing Compares 2UMikromusic Takiego ChłopakaThe Dumplings Ach nie mnie jednejAurora TeardropSylwia Grzeszczak Tamta dziewczyna Moment płaczu, żalu, bólu i tęsknoty. Kiedy w końcu na terapii poleciały mi pierwsze łzy, nie przestawałam cieknąć przez tygodnie. Płakałam podczas smarowania chleba masłem, prania brudnych gaci, sprzątania mieszkania, płakałam non stop. A kiedy zaczęło mi to przeszkadzać, ustaliłam sobie godzinę płaczu. Wieczorem, gdy dzieci śpią. Siadałam w łazience, włączałam smutne piosenki i szlochałam na podłodze między brudnym praniem a czystym tak, że jednocześnie mogłam myć łzami podłogę. I ja wiem, jak to brzmi - płakałaś, robiąc dzieciom kanapki? - niemniej płakałam. I pamiętam słowa mojej terapeutki: jak ci się zbierze, to ile będziesz płakać? Godzinę? Dwie? Pół? Człowiek nie może szlochać przez cały dzień, nikt nie ma na to siły. Na początku, faktycznie, liczba przepłakanych chwil liczona była w godzinach. Potem powoli łzy zaczęły usychać. Weszła godzina płaczu dziennie w łazience na odreagowanie. Potem godzina płaczu co kilka dni, raz w tygodniu, raz na 10 dni... I w końcu się wypłakałam. Aktualnie wciąż płaczę. Raz na jakiś czas zamykam się w łazience i wypłakuję to, co mnie boli, słuchając piosenek, które kiedyś mnie otworzyły. Soundtrack z Bridget Jones Żeby nie było tak smutno na samym początku - soundtrack z Bridget Jones, konkretnie z pierwszej części towarzyszy mi od kilkunastu lat. Uwielbiam nie tyle piosenki, co przypomnienie sobie mnie z czasów, gdy pierwszy raz poszłam na Bridget Jones do kina i potem dbałam o pirackie DVD z filmem, który oglądałam na zmianę z Władcą Pierścieni. Wrzucam tę propozycję na początku, ale tak naprawdę zazwyczaj słucham jej na końcu. I często przy nim zasypiam. Gotye Somebody that I used to know Tę piosenkę też bardzo lubię, głównie z powodu skojarzenia jej z byciem nastolatką [ej, wtedy te zerwania były tak bolesne, a takie głupie]. Miley Cyrus Slide away Nie byłam nigdy fanką Miley, wręcz bywało, że uśmiechałam się pod wąsem, gdy ktoś jawnie mówił, że jej słucha/słuchał. Nie wiem, czemu kojarzyła mi się z jakimiś słodko pierdzącymi piosenkami dla smarkul - całe szaleństwo z jej serialem wybuchło, kiedy ja już byłam na innym, bardziej mroczniejszym etapie muzycznym. Ale kiedy usłyszałam Midnight Sky normalnie oszalałam. Na punkcie jej głosu, jej fryzury [chcę taką] i jej piosenek. ABBA The winners takes it all ABBĘ lubi mój tata. Ja nigdy nie byłam fanką, ale większość piosenek znałam plus minus. Nigdy nie analizowałam tekstów, ot tak se nuciłam. Aż mi wpadła mi po rozstaniu w uszy "The winners..." i słuchałam nie tylko ze zrozumieniem tekstu, ale ze zrozumieniem sytuacji mniej więcej. Już potrafię zaśpiewać tę piosenkę bez łez, ale ten pierwszy raz, gdy słuchałam, był kosmiczny dla moich nerwów. Yeah Yeah Yeahs Runaway Całej płyty Yeah Yeah Yeahs słuchałam na drugich studiach, gdy wracałam z nocnej pracy [heh, byłam barmanką i kelnerką jakby co]. Ze wszystkich lat, które spędziłam w Warszawie, te poranki, gdy wracałam z buta [bo nie lubiłam autobusów i chodziłam po kilkanaście kilometrów dziennie nawet po całej nocy biegania po klubie] i słuchałam muzyki, były dla mnie najmilsze i jeśli kiedyś zamieszkam na dłużej w tym mieście, to tylko po to, żeby chodzić po nim nad ranem. Hey List Chyba wiadomo. Sinéad O'Connor Nothing Compares 2U Pamiętam tę piosenkę jeszcze z czasów podstawówki, gdy nie znałam angielskiego, co nie przeszkadzało mi jej śpiewać po swojemu. Wierzyłam wówczas, że tekst jest tak smutny, że na pewno opowiada o matce, która straciła dziecko. Tak bardzo mnie poruszał. Po rozstaniu też zalewałam się przy nim łzami. Mikromusic Takiego Chłopaka Absolutnie nie wiem, o co chodzi, że śpiewałam tę piosenkę kilkadziesiąt razy w łazience i nigdy nie mogłam jej skończyć, bo w tym, dramacie tego, że miałam chłopaka i nie mam, ostatnie wersy śpiewałam, połykając łzy. Rozstania bywają do bani i nie wiadomo, co cię rozłoży 🙂 The Dumplings Ach nie mnie jednej Tak pięknie Osieckiej nie umiem zaśpiewać. Aurora Teardrop Aurorę uwielbiam właśnie od wysłuchania tego wykonania. Nie zliczę, ile godzin przełaziłam po lesie, słuchając Runaway czy skacząc przy Conqueror. Ale to pierwsze moje z nią zetknięcie zapamiętałam najbardziej. Jest taką artystką, że przy jednej jej piosence w zależności od mojej potrzeby mogę być bardziej smutna lub bardziej radosna. Jak to się dzieje, nie wiem. Sylwia Grzeszczak Tamta dziewczyna A jeśli już mówiłam o radości, dość długo słuchałam też Tamtej dziewczyny. I sama się zdziwiłam, że słuchałam, bo Sylwię kojarzyłam z takim polskim popem, za którym nie przepadam totalnie [czemu nie ma już dobrych tekściarzy, do jasnej]. Niemniej ta piosenka leciała zazwyczaj na końcu. Podnosiłam przy niej koronę, ocierałam łzy i wracałam do życia. O dziwo, nie rozpłakiwała mnie ani Adele, ani Lana del Rey, ani żadne tam orły cienie czy Edyty Bartosiewicz [Edyty to ja się za bardzo nasłuchałam i naśpiewałam dawniej]. Zrobiłam sobie taką playlistę i systematycznie się otwierałam na smutek, który trzeba było przepracować, a który wypierałam, bo bałam się, że jak zacznę płakać nad tym, jak mi źle, to nie przestanę nigdy. I się wypłakałam. Powoli, po kolei. Najpierw porządnie, potem czasami, teraz wyłącznie wówczas, gdy naprawdę czuję się źle. Co mówiłam dzieciom, gdy był najgorszy okres żalu? Prawdę. Że jest mi smutno. Że mi źle. Że mi ciężko. Że to nie przez nich, że po prostu potrzebuję wyrzucić z siebie smutek. Tak samo jak oni, kiedy im smutno. Przecież zawsze pozwalałam im płakać. I ja też czasami muszę. Bo to potrzebne, żeby żyć. Żyć dalej. Napiszesz mi, jakie piosenki sprawiają, że chce ci się płakać? Może dołożę je do mojej listy 🙂 A potem kup mój e-book [cena trochę spadła] Udostępnij wpis➡A dla wiejskich [choć nie tylko] matek została też stworzona grupa, na którą serdecznie cię zapraszam TUTAJ➡Możesz też udostępnić wpis i skomentować go na Facebooku Jestem o tym, jak uciec z miasta i wychowywać dzieci na wsi, z dala od sklepów, ale bliżej historię znajdziesz TutajAle ona wciąż się pisze, więc zostań ze mną w kontakcie:

Pierwszy tydzień jest najgorszy. Ból żołądka, nie możliwość jedzenia, poranki.. jestem 3 miesiące po rozstaniu, gdy byłam na początku nie nawidziłam czytać " minęło pół roku a ja dalej cierpie" , myślałam sobie wtedy " cholera, nie przeżyje pół roku!". Dalej cierpie, fakt , ale już nie tak.

O ile nie wybraliśmy życia w całkowitej samotności, w życiu zdecydowanej większości z nas przychodzi czasami moment w którym musimy, chcemy lub powinniśmy zakończyć jakąś relację. Może to być związek, przyjaźń, relacja zawodowa, relacja z kimś z rodziny. Rozstania są trudne i bolesne dla wielu ludzi, a mogą być jeszcze trudniejsze dla osób cierpiących z powodu borderline lub dysregulacji emocji. Jak się za to zabrać i po czym rozpoznać, że rozstanie jest dobrym pomysłem? Jak się przygotować na sam proces wychodzenia z relacji? Ten artykuł może być przydatny zarówno dla osób które nie potrafią kończyć związków, jak i tych które robią to nadmiernie i szybko. Z pomocą przychodzi oczywiście DBT, które dostarcza nam wskazówek również i w takich sytuacjach. KROK PIERWSZY – CZY JESTEŚ W STANIE MĄDREGO UMYSŁU? Decyzji o zakończeniu relacji NIGDY nie podejmuj pod wpływem impulsu lub silnych emocji! Nasze emocje mogą nam podpowiadać interpretacje zachowań drugiej osoby które nie są prawdziwe lub znacząco ograniczać, a nawet uniemożliwiać widzenie całości sytuacji i szerszej perspektywy. Pamiętaj, że nawet w najlepszych związkach zdarzają się momenty kryzysu lub zmęczenia, w których mogą pojawić się myśli o rozstaniu. Jeżeli czujesz że jesteś w silnych emocjach podejmując decyzję o zerwaniu relacji, ZATRZYMAJ SIĘ. Bycie w stanie emocjonalnego umysłu może zachęcać nas do radykalnych rozwiązań, dlatego pozostaw ostateczne rozwiązania do momentu znalezienia się w MĄDRYM UMYŚLE. Czym on jest, jak do niego dotrzeć i jak z niego korzystać, pisaliśmy tu: KROK DRUGI – CZY MOJA RELACJA JEST DESTRUKCYJNA, CZY KOLIDUJĄCA Z JAKOŚCIĄ ŻYCIA? To rozróżnienie może nam pomóc w zorientowaniu się, czy zakończenie znajomości na obecnym etapie jest dobrym wyjściem. Pamiętaj jednak, że aby wykonać ten krok, nie możesz być w silnych emocjach 😉 jeżeli nadal jesteś, wróć do punktu pierwszego. Emocje mogą uniemożliwić Ci skorzystanie z tego rozróżnienia i podpowiadać argumenty na niekorzyść drugiej strony. Relacja destrukcyjna niszczy nasze poczucie własnej wartości i poczucie sprawczości, zagraża naszemu bezpieczeństwu fizycznemu lub psychicznemu, uniemożliwia osiąganie ważnych dla nas celów, występuje w niej przemoc fizyczna lub emocjonalna, izoluje nas od spraw, ludzi i aktywności które dają nam poczucie szczęścia. Relacja kolidująca z jakością życia to taka relacja, w której występują znaczące różnice i nieporozumienia pomiędzy dwoma osobami, ale można je rozwiązać za pomocą ćwiczenia asertywnej komunikacji lub procedury rozwiązywania problemów. Np.: moja przyjaciółka nie lubi tej samej kuchni, co ja. Za każdym razem gdy się widujemy na mieście, dochodzi do kłótni, w rezultacie nasze spotkania kończą się w nieprzyjemnej atmosferze. Mój partner notorycznie zapomina wziąć ładowarki wychodząc z domu, nierzadko nie ma z nim kontaktu przez większość dnia, co wywołuje we mnie lęk i silne emocje. Moja siostra zapomina na bieżąco odpisywać na wiadomości. Mój partner lubi spędzać wolny czas aktywnie, ja lubię poleżeć w łóżku z dobrą książką i herbatą. Jeżeli Twoja relacja jest dla Ciebie ważna, NIE JEST DESTRUKCYJNA i istnieje nadzieja że może się poprawić, ćwicz swoje umiejętności interpersonalne i spróbuj się dogadać. Możesz skorzystać np. ze schematu DEARMAN, który bardzo polecamy! To naprawdę podstawa skutecznej komunikacji w duchu DBT! Instrukcję korzystania z DEARMANA znajdziesz tutaj: UWAGA. JEŚLI JESTEŚ OFIARĄ PRZEMOCY I DOBROSTAN TWÓJ LUB TWOICH BLISKICH JEST ZAGROŻONY, W PIERWSZEJ KOLEJNOŚCI ZADBAJ O SWOJE BEZPIECZEŃSTWO, ZGŁOŚ SIĘ DO ODPOWIEDNICH SŁUŻB I NIE ANALIZUJ PLUSÓW I MINUSÓW (KROK TRZECI). KROK TRZECI – PLUSY I MINUSY ROZSTANIA ORAZ PLUSY I MINUSY POZOSTANIA W ZWIĄZKU Rozpisz na kartce korzyści i negatywne konsekwencje rozstania oraz pozostania w relacji. To nie jest to samo! Czasami do podjęcia ostatecznej decyzji mogą nas zniechęcać wyobrażenia związane z samym procesem rozstania, pomimo że wyjście ze związku ma sporo korzyści. Przykładowo, argumenty mogą wyglądać w taki sposób: Plusy zakończenia relacji: możliwość zapisania się na kurs, o którym zawsze marzyłem, ale partnerka się nie zgadzała Minusy zakończenia relacji: będę musiał się wyprowadzić, będzie to męczące, będę musiał wziąć na to urlop w pracy Plusy pozostania w relacji: możliwość obejrzenia z kimś fajnego filmu po powrocie z pracy Minusy pozostania w relacji: brak możliwości swobodnego kontaktu z przyjaciółmi Zazwyczaj warto pracować nad relacją, której korzyści przewyższają korzyści zakończenia. KROK CZWARTY – jeśli Twoja relacja jest destrukcyjna lub próby rozwiązania istniejących problemów nie przynoszą skutku, przygotuj się na rozstanie Ten krok jest jednym z najważniejszych etapów wychodzenia ze związku. Brak przygotowania się na ewentualne problemy związane z procesem rozstania może powodować szybki powrót do relacji lub nieumiejętność poradzenia sobie z silnymi emocjami i trudnościami które towarzyszą tak bolesnej sytuacji. Ten krok nazywamy „radzeniem sobie zawczasu” i nie tylko pomaga nam w przygotowaniu skutecznego planu, ale też ZNACZĄCO ZMNIEJSZA NASZ LĘK PRZED ROZSTANIEM. Spisz wszystkie tragiczne i nieprzyjemne scenariusze które przychodzą Ci do głowy w związku z zakończeniem relacji. Może to być naprawdę wszystko. Nie oceniaj swoich myśli, pamiętaj że są to istotne dla Ciebie sprawy, które rzeczywiście powstrzymują Cię przed odejściem. Przykładowo: – zacznie o mnie opowiadać straszne rzeczy naszym znajomym – będzie mnie nachodzić w pracy – będzie mi bardzo ciężko i nie dam rady wstawać z łóżka – mój partner zrobi sobie jakąś krzywdę – będę mieć mniej pieniędzy i nie poradzę sobie finansowo – już nigdy nikt mnie nie zechce (takie przekonania warto omówić z terapeutą lub sprawdzić ich adekwatność z pomocą kogoś z bardziej obiektywnym spojrzeniem) – zabierze mi mojego psa – nie będę miała z kim chodzić do kina – moja rodzina zacznie oceniać ten wybór I TAK DALEJ. Nierzadko takich przewidywań jest tak wiele, że mogą zająć nawet całą kartkę. To zupełnie normalne. Ważne, abyś nie zatrzymywała/zatrzymywał się na tym etapie. Jeśli zrobisz taką listę, ale nie wymyślisz rozwiązań do tych punktów, TWÓJ LĘK ZWIĘKSZY SIĘ. Zadawaj sobie pytania: „Co mogę zrobić, jeśli tak się stanie?” „Jak sobie poradzę, jeśli taka sytuacja się wydarzy?” Przykładowe pomysły radzenia sobie zawczasu: Zacznie o mnie opowiadać straszne rzeczy naszym znajomym. Co mogę zrobić? Uprzedzę znajomych że zakończyłam relację i że obawiam się takich opowiadań ze strony partnera/przyjaciela. Będę dbać o moje relacje ze znajomymi tak, by mieć możliwość wyjaśniania ewentualnych mnie nachodzić w pracy. Co mogę zrobić? Wezwę policję. Poproszę portiera o niewpuszczanie takiej osoby na teren mojej pracy. Poproszę kogoś zaufanego, by wychodził ze mną po skończeniu mi bardzo ciężko i nie dam rady wstawać z łóżka. Co mogę zrobić? Zawczasu umówię się do psychoterapeuty. Umówię się do lekarza. Zaplanuję ważne dla siebie aktywności, które będą mnie zmuszać do wstania. I tak dalej. Jeżeli masz trudność z wymyśleniem rozwiązań, zrób to z pomocą innej osoby. Im więcej rozwiązań do pojedynczej „katastrofy”, tym łatwiej będzie Ci pokonać lęk i zyskać szerszą perspektywę. KROK PIĄTY – ZADECYDUJ JAK CHCESZ TO ZROBIĆ Osobiście czy telefonicznie? Pisemnie czy wprost? Jeśli się wahasz, w tym kroku również możesz skorzystać z listy plusów i minusów. Jakie będą plusy zerwania pisemnego? Jakie będą plusy zrobienia tego osobiście? A jakie minusy? Niezależnie od formy którą wybrałaś/wybrałeś, stwórz taką wiadomość odpowiednio wcześniej (nie twórz jej, gdy jesteś w silnych emocjach!), pokaż komuś to co napisałaś/eś lub przećwicz z kimś scenkę. To pomoże Ci nie tylko przygotować się na ten moment, ale też uzyskać informację od innych – jak to wygląda? Czy to jest ok? Jakie sprawiam wrażenie? SKUP SIĘ NA FAKTACH, NIE OCENIAJ, NIE WCHODŹ W PRZEPYCHANKĘ SŁOWNĄ! Jeśli zdecydowałaś/eś się na zakończenie relacji, pamiętaj że to jak to zrobisz, może mieć wpływ na Twoje późniejsze samopoczucie. Awantura, wzajemne obwinianie się, ocenianie, wymuszanie konkretnych reakcji może spowodować, że przeżycie rozstania będzie boleśniejsze lub dostarczy nam dodatkowych kłopotów. Niech przyświeca Ci myśl: „Czy za pół roku będę się dobrze czuć z tym zachowaniem? Czy za pół roku będę zadowolona/y z tego jak przebiegła ta rozmowa?” „Czy na pewno wyrażam to, o co mi tak naprawdę chodzi”? Opisz fakty i swoje emocje, wyjaśnij dlaczego podejmujesz taką decyzję. Pamiętaj, że dla osoby po drugiej stronie prawdopodobnie również będzie to trudne przeżycie. NIE MÓW: nienawidzę Cię, nigdy mnie nie kochałeś, mam dosyć, wynoś się z mojego życia POWIEDZ: prosiłam Cię o zmianę tych zachowań, niestety to się nie wydarzyło. To powoduje mój ból, jest mi z tym ciężko i czuję, że nie chcę tak dalej funkcjonować. Zależy mi na innym typie związku/przyjaźni, potrzebuję innej relacji. KROK SZÓSTY – JEŚLI NIE MOŻESZ ZAPOMNIEĆ O ZERWANYM ZWIĄZKU, ZASTOSUJ DZIAŁANIE PRZECIWNE DO MIŁOŚCI Cierpisz. Nie możesz sobie poradzić. Wciąż myślisz o byłej partnerce lub byłym przyjacielu. Zaczynasz mieć wątpliwości, masz poczucie że nie potrafisz się odkochać. Co zrobić w takiej sytuacji? Z pomocą przychodzą umiejętności DBT, a konkretnie regulacja emocji. W DBT „miłość” rozumiemy jako emocję którą możemy samodzielnie regulować. Możemy zarówno zwiększać jej nasilenie naszymi zachowaniem i wyborami, jak i ją zmniejszać. Pamiętaj więc, że gdy przechodzisz przez rozstanie, możesz sobie pomóc działając przeciwnie do tego, co podpowiada Ci uczucie. Taka metoda może Ci pomóc w przetrwaniu pierwszych tygodniu po rozstaniu, a czasami jest wręcz niezbędna! Poniższą metodę możesz zastosować zarówno w przypadku relacji romantycznej, jak i przyjaźni lub innej znajomości. Miłość podpowiada nam by być blisko, interesować się życiem drugiej osoby, pozostawać w kontakcie, nawiązywać kontakt fizyczny. To naturalne konsekwencje odczuwania miłości do drugiego człowieka. Jeżeli chcemy się odkochać lub łatwiej znieść rozstanie, nie możemy podążać za tym impulsami. Jeżeli będziesz stale czytać posty byłego na facebooku, oglądać jego zdjęcia, rozmawiać o nim ze znajomymi, uprawiać z nim seks lub wymieniać się wiadomościami, jest mało prawdopodobne, by udało Ci się zakończyć relację bez szwanku na swoich emocjach. Mało tego, postępując ten sposób, możesz ponownie wzbudzić w sobie poczucie miłości i tęsknoty do drugiej osoby, nawet jeśli byłaś/eś pewna/pewny zakończenia związku! – NIE KONTAKTUJ SIĘ, JEŚLI NIE JEST TO ABSOLUTNIE POTRZEBNE – NIE CZYTAJ JEGO/JEJ POSTÓW, NIE OGLĄDAJ ZDJĘĆ, NIE ŚLEDŹ JEGO/JEJ POCZYNAŃ – NIE PROŚ ZNAJOMYCH, BY RAPORTOWALI CI CO SIĘ U NICH DZIEJE – NIE ROZMAWIAJ O NIM/NIEJ, JEŚLI NIE MA TAKIEJ ABSOLUTNEJ POTRZEBY. JEŚLI POTRZEBUJESZ WSPARCIA INNYCH, ROZMAWIAJ O SWOICH EMOCJACH I POTRZEBACH, NIE O BYŁYM PARTNERZE – NIE PIELĘGNUJ W SOBIE UCZUCIA, NIE CHODŹ W WASZE ULUBIONE MIEJSCA, NIE WSPOMINAJ WSPANIAŁYCH MOMENTÓW, NIE CZYTAJ STARYCH WIADOMOŚCI Z POCZĄTKU ZWIĄZKU, ITD. – NIE NAWIĄZUJ BLISKOŚCI FIZYCZNEJ – NIE IDEALIZUJ – z jakiegoś powodu jednak zdecydowałaś/eś się na rozstanie! Zastosowanie tej metody nie oznacza że już nigdy nie możesz zrobić tych rzeczy lub już nigdy nie możesz być w kontakcie z tą osobą. Wiele rozstań kończy się przyjaźnią lub koleżeństwem – to jak najbardziej w porządku! Żeby jednak mogło do tego dojść gdy minie odpowiednio dużo czasu, warto przez pierwszy okres działać w ten sposób. I na koniec, jak zawsze, miej do siebie dużo współczucia podczas całego takiego procesu. Zakończenie znajomości rzadko jest wydarzeniem łatwym i prostym. Nie oceniaj swojego bólu. Martyna
Po około pół roku po rozstaniu ponownie zaczęliśmy się spotykać. Wtedy zaczęłam się modlić o to żeby nigdy nie żałować decyzje o powrocie, że chce być w końcu szczęśliwa. Na dzień dziejszy to mąż odszedł ode mnie jakieś dwa tygodnie przed zakończeniem nowenny.

napisał/a: Obczak 2012-01-24 09:47 Witajcie. Jestem przeszło pół roku po tym jak zostawiła mnie pierwsza dziewczyna z która byłem prawie roku jakieś pół roku temu znalazłem sobie inna cudowną kobietę. Ale niestety. Moja ex jest dla nas ogromnym problemem który niszczy mi związek. Wczoraj jeszcze się dowiedziałem że była ma chłopaka. Z którym już na oko widać że jest szczęśliwsza. Mnie to sprawia ogromny ból. Nie umiem się z tym pogodzić. Moja przeszłość mieszam w teraźniejszość. Mało tego, widziałem wczoraj zdjęcia z jej studniówki. Miałem ochotę już nie żyć. Moja aktualna dziewczyna ma już tego dosyć. A ja? Czuje się nikim. Myślałem że mi przejdzie przez przeszło pół roku po rozstaniu (zostawiła mnie na początku maja) Czuje się nikim. Wszystko po wczoraj straciło sens. Związek który mam teraz nie rozwija się bo ja mam ciągle w głowie to co było kiedyś. Nie mam już siły na cierpienie. Wcześniej gdy mnie zostawiła miałem nawet pomysł jak odebrać sobie życie. Ale jednak miałem na tyle odwagi żeby je sobie odebrać. Zresztą nie tylko. Bo wszystko się powtarza teraz. Czuje się nikim. Jestem często myślami w tym co było. Bardzo mało jem. Źle się czuje. Nie potrafię zadbać o aktualny związek. Który się wali. I powiem szczerze że należy mi się to. Nawet nie wiem czy To będzie boleć. Wiem jedno. Tracę już nad wszystkim kontrolę. I życie staje mi się obojętne. Zawalił mi się świat. I nie umiem sobie poradzić. Myślałem że wygram z tym co było. Ale jest tylko gorzej. Ps. Gdy by się ktoś pytał mam 22 lata. Aha. Wiecie dlaczego się wali. Bo mojej aktualnej dziewczynie mówiłem o każdym bólu z przeszłością związanym. A ona ma dosyć bycia podporą pod nasz związek. I ma tego dosyć. Że tak naprawdę jest nas troje w związku. Prawda jest taka. Są okresy gdy jest długo dobrze. Ale po tych zdjęciach wczoraj.. Wszystko zawaliło się od nowa napisał/a: wikam2 2012-01-24 10:53 Ja nie rozumiem...pytasz nas o popęd seksualny swojej obecnej dziewczyny, my się dopatrujemy winy w tabletkach anty a Ty teraz, że myślisz o byłej? Wiesz, gdybym ja wiedziała, że mój facet myśli o innej też nie chciałoby mi się mu oddawać w całości. Po co ciągniesz obecny związek i ranisz inne osoby skoro ciągle tkwisz w tym starym? Kogo Ty w końcu kochasz i z kim chciałbyś być? napisał/a: Obczak 2012-01-24 13:00 Nie nie. Problem tak naprawdę pojawił się wczoraj. Chociaż ona wiedziała o niej bardzo długo. Tyle że teraz już się przebrala miarka. I tak to wszystko było winna tabletek. Naprawdę. Mogę Cię zapewnic o tym. Tyle że prawda taka że chce zapomnieć o byłej.. Po prostu muszę. Za bardzo zależy mi na tej dziewczynie teraz. Wiadomo, ja sam od tego wszystkiego straciłem zapał na sex. Muszę to wszystko ratować. I tak jak mówię. Jakoś ten temat był akceptowany. Ale teraz już nie... I dlatego te tematy są tak dzień po dniu napisane. Niestety. Tak działa przypadek. Jeśli mowa o tych tabletkach. Ona naprawdę była inna gdy ich nie brała Ale tu nie chodzi już o libido. Tylko o mój związek. Jestem zniszczony psychicznie. I jest ze mną źle. Muszę szukać pomocy. Chce się z tego wyleczyć. napisał/a: Agusia1982 2012-01-25 10:02 Musisz zastanowić się nad sobą. Zrobić porządek w swoim życiu bo bez tego nie zbudujesz trwałego związku. Zawsze mówię,że nie można budować kolejnego związku na nie przygotowanym gruncie. Klin,klinem to nie najlepsze rozwiązanie. Męczysz siebie i męczysz swoją obecną dziewczynę. Wyjścia są dwa. Odcinasz się gruba krechą od swojej śledzić jej zdjęcie,co robi,gdzie i z nie mówił,że będzie łatwo. Drugie to takie,że odcinasz się od obecnej i zmieniasz swoje życie i nie wchodzisz w nowy związek póki nie bedziesz na to gotowy i nie uporasz się z problemem.

Podjęli decyzję o rozstaniu. Andrzej Chyra w przeszłości prowadził dość burzliwy tryb życia, szczególnie na płaszczyźnie życiowo-miłosnej. Aktor ma za sobą małżeństwo z Martą Kownacką, która poznał na studiach. U jej boku szukał miłości, jednak ta relacja nie przetrwała próby czasu i rozstali się w 2002 roku. fot. Adobe Stock Nie będziemy oszukiwać – przed tobą trudny czas. Być może dojście do siebie po rozstaniu zajmie ci miesiąc, a być może pół roku. To indywidualne. Ważne, żebyś niczego teraz nie robiła na siłę. Raczej słuchaj siebie. Masz ochotę płakać? Rycz. Potrzebujesz się wygadać? Umów się z przyjaciółką. Nie musisz udawać, że wszystko jest OK. Wszystko, co czujesz jest w porządku. Masz do tego prawo. Ale żeby było ci trochę łatwiej, przygotowaliśmy parę pomocnych rad, jak poradzić sobie po rozstaniu z partnerem. Kiedy to on decyduje, że odchodzi… Odszedł. Twój cały świat właśnie się zawalił. Czujesz się zdradzona, rozczarowana, bezsilna. Nadal go kochasz, ale to on nie chce być z Tobą... Nic już nie jest takie jak przedtem, nie chce Ci się żyć, a gdy widzisz na ulicy zakochane pary, pęka Ci serce. Jak się podnieść po porażce i uwierzyć w siebie, kiedy wszystkie Twoje marzenia i plany legły w gruzach? To trudne, ale możliwe. Bycie porzuconą jest bardzo bolesnym i trudnym doświadczeniem, które mocno odciska swoje piętno. Jedno jest jednak pewne – po przejściu przez etap bólu i cierpienia możesz się spodziewać, że będziesz silniejsza. A prędzej czy później pojawi się ktoś inny w Twoim życiu i będzie równie ekscytujący co Twój były partner. Tego bądź pewna, nawet jeśli w danej chwili w to nie wierzysz. Zobacz wywiad: Jak przeżyć rozstanie? Pogódź się z rzeczywistością. Spójrz prawdzie w oczy – on odszedł i nic na to nie poradzisz. Nie próbuj do niego dzwonić i prosić aby wrócił! Takie zachowanie jest poniżające i gdy ochłoniesz, będzie Ci strasznie wstyd. Poukładaj swoje życie. Gdy byłaś w związku bardzo możliwe że zrezygnowałaś dla niego z wielu rzeczy, które sprawiały Ci przyjemność. Nie miałaś czasu na czytanie książek, kursy językowe, basen, aerobik i wyjazdy? Teraz bez wyrzutów sumienia możesz zająć się tym, co sprawia Ci przyjemność! Otwórz się na nowe znajomości. Kiedy już minie pierwszy szok, kiedy pogodzisz się ze sobą i zaczniesz czerpać z życia satysfakcję, spróbuj zacząć wszystko od nowa. Zacznij od zwykłych rozmów, zaloguj się na jeden z portali randkowych, poznaj nowych ludzi i zrozum, że jesteś wspaniałą, wartościową kobietą! 10 sygnałów, że jesteś w związku bez przyszłości Kiedy wspólnie decydujecie o rozstaniu… Mimo, że podjęcie decyzji o rozstaniu wydaje się łatwiejsze, niż bycie porzuconą, tak naprawdę jest również bardzo trudne. Rozstanie w każdym przypadku jest bolesne i pozostawia poczucie straty, pustki i beznadziei. Warto zatem pamiętać o kilku zasadach: Seks z eks zabroniony. Kiedy jesteś samotna, kuszące jest rzucenie się z powrotem byłemu w ramiona. To przynosi chwilową ulgę. Seks z byłym daje fałszywe poczucie bezpieczeństwa płynące z chwilowego przeświadczenia, że wszystko jest takie, jakie było kiedyś. Ale wcale nie jest. Istnieje ryzyko, że w pewnym momencie któreś z Was wejdzie w nowy związek, a wówczas ból po rozstaniu wróci ze zdwojoną siłą. Unikaj kontaktów ze swoim byłym. Nawet jeśli chcecie się dalej widywać i przyjaźnić – dajcie sobie trochę czasu. Staraj się więc unikać wszelkich kontaktów z byłym partnerem. Zarówno telefonowania, wysyłania SMS-ów, e-maili czy sprawdzania jego strony na Naszej klasie jak przejeżdżania koło jego domu, odwiedzania go w pracy albo zostawiania wiadomości za wycieraczką samochodu. Unikaj wspominania. Nie zachowuj wiadomości głosowych od swojego byłego i nie odtwarzaj ich w kółko tylko po to, żeby usłyszeć jego głos. W ten sposób tylko krzywdzisz samą siebie i utrudniasz sobie oderwanie się od przeszłości i pójście do przodu. Jak odbudować miłość po przejściach? Poczucie winy po rozstaniu Poczucie winy po rozstaniu pojawia się bardzo często. Nie pozwól jednak by Cię pokonało. Nie obwiniaj siebie, staraj się iść do przodu pomimo przeciwności. Pamiętaj, że szklanka jest do połowy pełna Jeśli to Ty byłaś tą, którą porzucono, nie myśl że bycie porzuconą oznacza, że jesteś niewystarczająco dobra, lub że sama jesteś wszystkiemu winna. Może po prostu nie zebrałaś się wystarczająco szybko na odwagę, by to zakończyć. A może całe to rozstanie było szokiem? Jeśli tak było, potraktuj je jako dar od losu, gdyż osoba, która z Tobą zerwała, nie była dla Ciebie odpowiednia. Kończąc Wasz związek, po prostu dała Ci możliwość pójścia w życiu do przodu bez żadnego poczucia winy. Rozejrzyj się przez chwilę. Jak sądzisz, jak wiele osób tkwi dalej w związkach, które już nie działają? Nie sądzisz, że całe mnóstwo? Może to właśnie Ty jesteś na dobrej pozycji, a one nie znalazły w sobie wiary i odwagi, nie zdobyły się na szczerość względem samych siebie i partnerów i nie zainicjowały rozstania. Obawa, co pomyślą o Tobie inni Na myślenie innych nie masz wpływu – zasada pierwsza. Nie wiesz co myślą – zasada druga. Nawet jeśli któreś z was zerwało zaręczyny czy odwołało ślub, jedno z was podjęło bardzo ważną decyzję - jest całkiem prawdopodobne, że Ty, Twój były lub oboje gdzieś w głębi serca wiedzieliście, że nic z tego nie będzie. Ostatecznie jedno lub dwoje z Was wyświadczyło sobie wielką przysługę, kończąc związek, zanim doszło do ślubu. Bolesna wyprowadzka Wyprowadzka od ukochanej osoby po rozstaniu jest niezwykle bolesna, dlatego postaraj się ją przeprowadzić możliwie jak najszybciej. Nawet jeśli na jakiś czas musisz wprowadzić się do przyjaciół, jest to lepsze rozwiązanie niż spędzanie całych tygodni we wspólnym mieszkaniu, pełnym wspomnień. Postaraj się znaleźć na spakowanie swoich rzeczy taki czas, w którym Twojego byłego nie ma w domu. Im mniej macie teraz ze sobą kontaktu, tym lepiej. Postaraj się sama spakować swoje rzeczy. Powrót do miejsca, które wspólnie dzieliliście, może być trudny, ale musisz być odpowiedzialna za swoją własność. Najlepiej będzie, jeśli zorganizujesz przeprowadzkę w takim terminie, żeby Twojego byłego nie było w pobliżu. To złagodzi niepotrzebne napięcie i stres. Wszelkie kwestie czynszu i innych opłat postaraj się załatwić polubownie i najszybciej jak to tylko możliwe. Dodatkowe problemy nie są teraz potrzebne żadnemu z Was. W tym okresie jest Wam i tak wystarczająco trudno. Prawie każdy z nas przez to przeszedł… Rozstania mają najrozmaitsze wielkości i postacie. Niektóre przychodzą w związkach, które trwały od lat - a nawet od dziesięcioleci. Inne przychodzą już po kilku miesiącach. Nie jest ważne, jak długo byliście razem, czy sobie przysięgaliście, mieszkaliście razem, mieliście dzieci, czy poznaliście swoje rodziny. Żaden z tych szczegółów nie ma znaczenia. Liczy się to, jak ten związek wyglądał dla Ciebie, a przede wszystkim jakie w Tobie wzbudził uczucia. Czy zakochanie to miłość? Jeśli rozstanie wstrząsnęło Tobą do głębi, pamiętaj, że teraz może być tylko lepiej. Pamiętaj, że po dotkliwym i niszczącym bólu przychodzi przyjemność odkrywania na nowo siebie i swojego cudownego życia. Przyjemność z towarzystwa przyjaciółek jak i ze spotkania kogoś nowego. Kogoś lepszego dla Ciebie. Kogoś, kogo nigdy nie miałabyś szansy docenić i pokochać, gdybyś nie przeszła przez swoje rozstanie i nie otrzymała wszystkich tych lekcji życia. Nigdy o tym nie zapominaj! O związku czytaj też:Wątpisz w jego uczucie? Tych 10 sygnałów świadczy, że on przestał cię kochaćTo miłość czy przyzwyczajenie? Tych 10 pytań pozwoli rozwikłać sprawę!Tatuaż dla par? Czemu nie, ważne tylko, aby wybrać go z głową ymvdl.
  • feg9qeko6y.pages.dev/394
  • feg9qeko6y.pages.dev/50
  • feg9qeko6y.pages.dev/168
  • feg9qeko6y.pages.dev/178
  • feg9qeko6y.pages.dev/129
  • feg9qeko6y.pages.dev/61
  • feg9qeko6y.pages.dev/68
  • feg9qeko6y.pages.dev/166
  • feg9qeko6y.pages.dev/355
  • pół roku po rozstaniu